sobota, 25 maja 2013

VI

- Bardzo ładnie moi drodzy! - zapiszczała Torii i klasnęła w dłonie. Uśmiechnęłam się szeroko i postanowiłam obejrzeć wyniki do końca. Dowiedziałam się, że najlepiej poradził sobie ze wszystkich chłopak spod stanowiska noży, bo zdobył aż dziesięć punktów. Również Kocica dawała radę, bo zyskała dziewiątkę i była na równi z Mattem, dziewczęcym chłopcem i Blue. Po skończonej audycji cała nasza gromadka zasiadła do stołu i zajęliśmy się pałaszowaniem kolacji.
- Jutro prezentacja telewizyjna - zaczęła Katniss pomiędzy kęsami. Cała nasza szóstka podniosła głowy znad talerzy i popatrzyła na nią, żądając wytłumaczenia - To znaczy, że wszyscy będziecie mieli wywiad z Raphaelem Linksem - dodała. Beatryce spojrzała się na mnie i uniosła brwi. W jej oczach dostrzegłam iskierki radości, a uśmiech rozświetlił jej twarz. Również rozciągnęłam radośnie usta.
- Będziemy sławne!? - pisnęła dziewczyna, a gdy mentorka pokiwała twierdząco, różowowłosa podskoczyła na krześle i wydała z siebie cichy okrzyk radości. No, a pojutrze i tak znajdzie się na arenie i prędzej, czy później zostanie zabita. I tak się skończy jej sława.
- A ja mam inne pytanie - rzekłam nagle. Katniss popatrzyła się na mnie, zachęcając do kontynuowania - Skoro jesteś naszą mentorką, to czemu nie dajesz nam rad, jak mamy przetrwać Igrzyska?
- Istotne pytanie - padła lakoniczna odpowiedź - Chciałam właśnie o tym porozmawiać.
Akurat, pomyślałam i uśmiechnęłam się półgębkiem.
- Najważniejsze jest to, abyście prezentowali się na scenie najlepiej, jak tylko potraficie. Jest to niezbędne, jeśli chcecie zdobyć sponsorów. Druga sprawa to pamiętać, aby od razu po wybiciu gongu chwycić tylko rzeczy będące pod ręką i uciekać gdzie pieprz rośnie. I nie zapomnijcie, aby po drodze spotkać się z członkami sojuszu, chyba, że działacie w pojedynkę. A trzecia rzecz... - przerwała, aby zaczerpnąć oddechu - A trzecia rzecz to nie dać się zabić - na te poważne słowa wszyscy spojrzeliśmy po sobie. Dopiero wtedy poczułam, jak blisko są już Igrzyska. Jak nieuchronna staje się rychła śmierć, a jak odległe ode mnie jest moje stare, komfortowe i wygodne życie.
Po skończeniu posiłku i wysłuchaniu wskazówek dotyczących areny, rozeszliśmy się do pokoi. Już jutro nadejdzie ostatni wolny dzień, który spędzę zapewne na przygotowywaniu się do występu w programie Raphaela Linksa.
Rozebrałam się i wskoczyłam do łazienki wykąpać się. Wybrałam opcję masażu i olejku zapachowego z aromatem mięty oraz szamponu kwiatowego. Namydliłam się dokładnie i spłukałam gorącą wodą, a gotowa wyszłam do sypialni, przebrać się w koszulę nocną na ramiączkach, sięgającej połowy ud w kolorze pudrowego różu z subtelnymi falbankami u dekoltu. Szczerze mówiąc nie byłam zbyt śpiąca, choć powoli dochodziła północ. Postanowiłam więc usiąść przy oknie i wpatrywać się w panoramę Kapitolu, której nigdy nie miałam dość. Za szybą mijały się samochody, ludzie spacerowali jeszcze po ulicach, a imprezowicze bawili się w barach i klubach, nie bacząc na godzinę. Długo wpatrywałam się w krajobraz, lecz dopiero po kilku godzinach dopadło mnie znużenie i zmęczona położyłam się na chłodnych panelach, odpływając w objęcia Morfeusza.
- Wstawaj, wstawaj, to kolejny wielki, wielki dzień, dziecino! - zaszczebiotała nasza opiekunka, która tego dnia zmieniła barwę włosów na jaskrawozieloną. Warknęłam kilka słów, ale posłusznie podniosłam się z ziemi. Torii popatrzyła się na mnie badawczo - Dlaczego śpisz na podłodze?
Wzruszyłam ramionami i otrzepałam się z kurzu. Kobieta machnęła ręką.
- Nie ważne, z resztą mamy dzisiaj mnóstwo pracy i zdecydowanie za mało czasu, dlatego pędź pod prysznic, a za dziesięć minut widzimy się przy śniadaniu. Tylko Vesper, pospiesz się, ok? - skinęłam lekko głową i popędziłam umyć się. Po około pięciu minutach wyszłam odświeżona. Otworzyłam szafkę na ubrania i przegrzebałam ją kilkakrotnie. Postanowiłam jednak ubrać się w długie fioletowe spodnie i czarny top na ramiączkach. Związałam jeszcze włosy w wysokiego kucyka, a potem gotowa wyszłam spożyć posiłek.
W końcu Beatryce mogła poczuć się komfortowo - tego dnia ćwiczyć mieliśmy rozmowę oraz chodzenie na obcasach. Dziewczyna dumnie i pewnie kroczyła w co najmniej piętnastocentymetrowych szpilkach, ubrana w długą do ziemi sukienkę, a ponieważ różowowłosa doskonale sobie radziła, chodziła wyprostowana z brodą uniesioną wysoko i delikatnym błyskiem w oku, Torii postanowiła zwolnić ją z dzisiejszych zajęć jakieś dziesięć minut po rozpoczęciu ćwiczeń. Osiemnastolatka była szczęśliwa całym dniem wolnym, który mogła  wykorzystać jako odpoczynek i relaks przed jutrzejszym wyjściem na arenę. Należało jej się to - przecież była przyjacielska i miła. Gorzej zaś radziłam sobie ja i Ananda, którą postanowiłam skreślić z listy potencjalnych zagrożeń - byłam pewna, że odpadnie tuż po starcie.
Torii głośno komentowała mój styl chodzenia i dawała wskazówki, jak przemieszczać się z większą gracją. Kobieta niemal co chwilę ganiła mnie za każdy możliwy błąd, że w pewnej chwili myślałam, że zacznie mnie karcić spryskiwaczem z wodą. Na szczęście jednak po kilku godzinach skończyłyśmy zajęcia i zostałam skierowana do Katniss, która miała poradzić mi, jak zachowywać się wśród publiczności.
Usiadłam tuż przed nią z lekkim uśmiechem.
- Wolisz śmietanę, czy jogurt naturalny? - rzuciła, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- Słucham?
- Szybka odpowiedź! - zbyła moje pytanie podniesionym głosem.
- Jogurt naturalny - szczeknęłam i popatrzyłam na nią spod przymrużonych powiek, przez co zyskałam kilkusekundową naganę wzrokową.
- Zła odpowiedź. Z takim tonem możesz mówić do śmieciarza, a nie do prezentera telewizyjnego, którego show będzie widzieć cały kraj - pouczyła mnie spokojnie, a ja zrozumiałam o co jej chodziło. Kobieta chciała mnie przyzwyczaić do szybkich, natychmiastowych, naturalnych i szczerych wypowiedzi, aby być jak najbardziej prawdziwa w programie. Skończyłyśmy sesję po około półtorej godziny i od razu skierowano mnie do mojej ekipy przygotowawczej.
Trisia i Sloan po kąpieli nasmarowały mnie kilkoma pachnącymi olejkami rozświetlającymi skórę i wysypały na moje ramiona, ręce i dekolt odrobinę brokatu, a następnie razem z Liynn przystąpiły do malowania mnie. Siedziałam w milczeniu, gdy kobieta o egzotycznej azjatyckiej urodzie z uwagą nakładała na moje paznokcie trzecią warstwę granatowego lakieru.
- Ora postanowiła przygotować dzisiejszego wieczoru coś wyjątkowego - powiedziała spokojnie kobieta, a bliźniaczki twierdząco pokiwały głowami.
- Twoja dzisiejsza kreacja jest doskonała pod każdym względem! - zapiszczała jedna z zielonowłosych bliźniaczek, a druga potwierdziła jej słowa. Całkiem polubiłam moją ekipę przygotowawczą. Każda z dziewcząt była sympatyczna i niesamowita na swój sposób, a poza tym starały się być w porządku w stosunku do mnie, dlatego jak najbardziej się dało, starałam odwdzięczyć im się tym samym.
Gdy moja twarz i włosy były już gotowe, Liynn i bliźniaczki pociągnęły mnie w stronę lustra, abym mogła się przyjrzeć efektowi ich pracy. Popatrzyłam dokładnie. Błękit moich oczu okalały długie czarne wachlarze rzęs, które na okazję dzisiejszego wywiadu zostały przyprószone srebrnym brokatem. Na moich pomalowanych na szarość powiekach widniały czarne kreski, a usta raziły fioletem. Moje ciemne włosy zostały pofalowane i zgarnięte w luźnego kucyka, podpiętego ozdobną klamrą. Skóra na dekolcie i ramionach mieniła się srebrem, dzięki czemu wyglądałam niezwykle dostojnie i elegancko.
- Pięknie wyglądasz - usłyszałam za sobą głos Ory, na którego brzmienie gwałtownie się odwróciłam. Stylistka uśmiechnęła się promieniście i szczerze - Chodź, pokażę ci sukienkę! - zawołała w moją stronę i wskazała palcem z idealnie spiłowanym paznokciem pomieszczenie, gdzie zapewne czekała już na mnie moja kreacja. Stylistka pomogła mi ją na siebie włożyć i moje nogi wsunęła w dosyć wysokie, czarne szpilki ozdobione złotymi ćwiekami. Dopiero, gdy wszystko wraz z ciężką artylerią biżuterii zostało na mnie włożone i zapięte, brunetka pozwoliła mi zobaczyć swoje odbicie. Efekt był zaskakujący - kreacja była w odcieniu granatu, graniczącego z ciemną zielenią. Miała dekolt prawie po pępek, ale zasłaniała moje piersi. Rozszerzała się w biodrach i przy zakończeniu - w połowie moich ud - zwężała. Sukienka została uszyta bez ramiączek, dzięki czemu trzy złote i srebrne naszyjniki, w tym jeden z wielkim, jak pięść zielonym kamieniem jako wisior. Na rękach srebrzyły się bransolety, a brokat na moich ramionach błyskał w świetle lamp. Popatrzyłam w dół - wysokie obcasy niesamowicie wydłużały i wyszczuplały moje gładkie nogi.
- Vesper! Ślicznie wyglądasz! - zachwyciła się Torii, która wraz z Katniss czekała na mnie w progu drzwi. Gotową kobiety odprowadziły mnie za kulisy, gdzie dopiero teraz poczułam tremę i stres - przypomniałam sobie, że już jutro rozpoczną się Igrzyska. Przełknęłam głośno ślinę. Moje ręce drżały i pociły się ze zdenerwowania, ale w końcu przybyli inni, równie odświętnie ubrani trybuci, którzy patrzyli na stroje rywali i niektórzy wyglądali nawet, jakby chcieli z zazdrości zedrzeć z innych ubrania. Nagle jednak za kulisami pojawił się Raphael Links wraz ze swoją nową asystentką, Delphi Vipointe - kobietą o ostrych rysach twarzy, wyraźnie zarysowanych kościach policzkowych, fioletowych oczach i ustach z wstrzykniętym botoksem. Wyodrębniało ją spośród innych również niebieskawy kolor skóry i zamiłowanie do dziwności na głowie - tym razem jej włosy zostały ułożone w morskie fale, obijające się o brzegi okrętu, który został umieszczony na jej głowie, niczym kapelusz.
- Nie martwcie się moi drodzy, nie będzie aż tak źle - pocieszył nas mężczyzna i uśmiechnął się szeroko, a potem wyszedł na scenę.
Co trzy minuty zostawał wywołany kolejny trybut, a ja z każdą chwilą zbliżałam się do wyjścia i zagoszczenia w programie mężczyzny. Dopiero wtedy spostrzegłam, że za mną stoi Matthew, którego loki zostały zaczesane do tyłu, a ubrany był w zwykłe czarne spodnie od garnituru i białą koszulę z rękawami podwiniętymi do łokci. Uśmiechnął się do mnie lekko, ale nie zdążył nawet zacząć rozmowy, bo automatyczny kobiecy głos wyczytał moje imię i nazwisko.
Westchnęłam głęboko i wolnym krokiem wyszłam na scenę, a towarzyszyły mi gromkie brawa, okrzyki zachwytu i skandowane moje imię. Pomachałam lekko i zwróciłam się w stronę Raphaela.
- Jak tam, moja droga? Stres cię złapał? - zażartował i zaśmiał się, a publiczność mu zawtórowała. Chcesz żartować? Mogę żartować, tylko żebyś nie płakał!
- Och, okropny! - odparłam i teatralnie uniosłam ręce - Ostatni raz tak się denerwowałam przed klasówką w szkole! - ludzie zaśmiali się. Punkt dla Vesper.
- Może usiądziesz? Jestem pewien, że wygodniej będzie ci się rozmawiać w tym wygodnym fotelu - rzekł i poklepał miejsce koło siebie, które bez zastanowienia zajęłam - Powiedz mi, moja droga, jak żyłaś przed dożynkami? - zapytał spokojnym tonem.
- Mieszkałam z mamą i młodszą siostrą, miałam cudowną przyjaciółkę, Cassidy oraz wielu wspaniałych znajomych, z którymi niestety nie zdążyłam się pożegnać.
- A chłopak? Miałaś może chłopaka? - padło pytanie i zaciekawiona publiczność nachyliła się w naszą stronę. Pokręciłam jednak spokojnie głową - Naprawdę? Taka piękna dziewczyna nie miała nigdy chłopaka? - machnęłam lekceważąco ręką.
- Wolałam się bawić, niż angażować w związki. Tak samo teraz.
- Co teraz? Moja droga, coraz bardziej nas intrygujesz!
- Stwierdziłam, że powinnam przyjmować Igrzyska jako zwykłą grę, wtedy zdecydowanie łatwiej będzie mi to przeżyć - oparłam cicho i wypatrzyłam wzrokiem Katniss, która na migi pokazywała mi "nic więcej nie mów!", dlatego też zamknęłam usta i nic więcej nie powiedziałam na ten temat.
- Mhm, rozumiem - odparł mężczyzna i już otwierał usta, by zapytać się o coś jeszcze, gdy niespodziewanie zabrzęczał brzęczyk, oznajmiający koniec czasu.
- Jest mi niezmiernie przykro, ale musimy się już niestety pożegnać. Przed państwem wystąpiła Vesper Deepnight! - publika wiwatowała, gdy Raphael uścisnął moją dłoń - Dobrze sobie poradziłaś, gratuluję - szepnął jeszcze nim zeszłam powoli ze sceny.
***
Program się skończył, a nasza ekipa wróciła do apartamentu. Gdy tylko drzwi windy zamknęły się za nami, Katniss spojrzała na mnie z gniewem.
- Właśnie przedstawiłaś wszystkim trybutom swoją taktykę, idiotko - warknęła, na co nic nie odpowiedziałam.
- A co miałam powiedzieć? - wrzasnęłam.
- Cokolwiek! Przecież cię nie prosili o to, byś opowiedziała o swojej taktyce! - odkrzyknęła, zaciskając mocno pięści. Nagle pomiędzy nami stanęła Torii, odgradzając nas od siebie.
- Spokojnie moje drogie, usiądźmy, obejrzymy powtórkę - mówiła spokojnym, kojącym głosem. Obie usiadłyśmy, nie wypowiedziawszy sobie ani słowa. Telewizor sam się załączył, ukazując wesołe oblicze prezentera. Mężczyzna przez chwilę mówił na temat dzisiejszych gości i po kolei zapraszał ich do siebie. Prezentacja rozpoczęła się od wejścia na scenę dziewczyny z Dzielnicy Górnej. Po prezentacji wszystkich trybutów, na scenę została wywołana niejaka Hadria Cronin ze Wschodniego Kapitolu. Jakie było moje zdziwienie, gdy na ekranie pojawiła się krocząca żywiołowo Kocica. Towarzyszyły jej okrzyki i wiwaty, a ona energicznie machała do publiczności. Tym razem dziewczyna ubrana była w sukienkę z krótkimi rękawami i dosyć głębokim dekoltem. Kreacja przylegała do jej idealnie wyrzeźbionego ciała i sięgała lekko przed kolano. Strój ozdabiał wzór w lamparcie cętki, a dziewczyna, co doskonale było widać, czuła się w tym stroju rewelacyjnie.
- No no, moja droga! Wyglądasz  z n i e w a l a j ą c o! - zaczął mężczyzna, dokładnie przyglądając się dziewczynie (oczywiście jego wzrok na dłużej zawisł na jej atutach - piersiach oraz długich zgrabnych nogach). Hadria zachichotała, a w jej oczach zalśniły wesołe iskierki.
- Dziękuję ci, Raphaelu. Jest mi niezwykle miło gościć w twym programie - odparła aksamitnym głosem. Publiczność zawiwatowała, a prezenter teatralnie pokazał, że jej słowa go wzruszyły.
- Dobrze. Hadrio, może teraz powiesz nam, jak to się stało, że postanowiłaś przeistoczyć się w kocicę? Jestem też zaintrygowany faktem, że twoje kocie uszy ruszają się tak naturalnie. Czy to jakiś specjalny mechanizm? - padło pytanie. Kocica poruszyła uszami.
- Nie, te uszy są jak najbardziej prawdziwe. Możesz nawet ich dotknąć - odparła i nachyliła się, by mężczyzna mógł je spokojnie pomacać. Wydał się być zaskoczony.
- Niewiarygodne! Wspaniałe! - skomentował głośno. Dziewczyna wyszczerzyła zęby, ukazując gościom swoje ostre kły, a następnie założyła nogę na nogę - Więc może opowiesz nam, jak to się stało, że jesteś teraz w połowie kotem?
- Od dziecka intrygowały mnie te zwierzęta, były dla mnie niesamowite - takie szybkie, poruszały się z gracją i zwinnością, dlatego też moja matka zgodziła się na operację plastyczną, dzięki czemu mogłam sama w połowie stać się kotem. Właściwie nie tylko to upodabnia mnie do kota, ale również fakt, że wszczepiono mi kocie DNA - powiedziała spokojnie, jakby mówiła o najnormalniejszej rzeczy pod słońcem. Później Raphael rozmawiał z nią na temat Igrzysk. Kocica spokojnie odpowiadała na pytania, mówiła, że jej największą bronią zostaną jej zwinność i szybkość oraz jej największa zaleta - pazury. Prezenter był w nią wpatrzony, jak w dzieło sztuki, którym de facto była i  gdy zabrzęczał brzęczyk, pożegnał dziewczynę z prawdziwym smutkiem.

Po obejrzeniu wszystkich innych prezentacji (rzucił mi się w oczy również chłopak spod stanowiska noży,  który właściwie miał na imię Otton. Brunet od niechcenia odpowiadał na wszystkie pytania zadawane przez Linksa i wydawał się być wyluzowany) udaliśmy się do stołu spożyć wieczerzę, a następnie wszyscy skierowaliśmy się do łóżek. Ja niestety długo nie mogłam zasnąć. Wciąż przekręcałam się z boku na bok i starałam się zmrużyć oczy, niestety na próżno - byłam sparaliżowana strachem przed jutrzejszym wyjściem na arenę. W końcu zasnęłam...

7 komentarzy:

  1. Eee... nie wiem co powiedzieć... Zatkało mnie, świetnie "poprowadziłaś" wywiad ^^
    O Jeżu już niedługo arena *mam podjarę* xD!
    Pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. polecam przeczytać drugą część jeszcze raz, dodałam kilka poprawek ;].
      I dziękuję bardzo :)

      Usuń
    2. Nominuję Cię do Liebster Award, więcej szczegółów: http://zero-strachu.blogspot.com/2013/05/liebster-award_25.html
      Kocica bardzo mnie intyguje ^^

      Usuń
  2. Twój blog został przeze mnie nominowany do Liebster Award. Więcej informacji tutaj :http://fanfiction-the-hunger-games.blogspot.com/.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej, już za chwilę rozpoczną się Igrzyska! ^^ Nie mogę się doczekać.
    Fuuu...kocie DNA? Co nie zmienia faktu, że lubię Kocicę. :)
    Bardzo fajny rozdział. Zresztą jak zwykle. :)
    Czekam na kolejną notkę! Weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej hej, Marvel :)

    Trafiłem tu w zasadzie przypadkiem i absolutnie tego nie żałuję! Niestety większość polskich opowiadań z fandomu Igrzysk nie nadaje się ani do czytania, ani do komentowania. Twoje opowiadanie jest pierwszym od dawna, które mnie autentycznie wciągnęło.

    Cieszę się, że podczas pisania zawracasz uwagę na takie rzeczy, jak ortografia czy sposób zapisywania dialogów. Niby drobnostki, ale bardzo ważne. Poza tym bardzo podobają mi się Twoi bohaterowie. Poświęcasz im dużo uwagi i kreujesz w taki sposób, że czuje się do nich sympatię. Bardzo realistycznie przedstawiłaś też Kapitol i jego mieszkańców, bez jednoznacznego podziału na dobrych i złych. Kolejny plus za powiązanie akcji opowiadania z wydarzeniami z "Kosogłosa", dzięki temu widać, w jaki sposób powstanie wpłynęło na mieszkańców Kapitolu, którzy próbują odnaleźć się w powojennej rzeczywistości.

    Oczywiście są rzeczy, do których można się "przyczepić", ale na pewno pisząc sama do tego dojdziesz. Pozostaje życzyć dużo weny i zapału! Na pewno będę tu zaglądał!

    Na koniec jedna rada: w kwestii fabuły nigdy (absolutnie nigdy!) nie słuchaj "podpowiadaczy". Pamiętaj, że opowiadanie jest Twoje i tylko Twoje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za opinię, jest mi bardzo miło :).

      Usuń

Obserwatorzy