Winda stanęła otworem, a my powoli wkroczyliśmy do
apartamentu, gdzie gościć się mieliśmy przez kolejne trzy dni, podczas których
przygotowywani mieliśmy być do przetrwania Igrzysk. Rozejrzałam się z wolna po
penthousie. Wysokie ściany w kolorze pomarańczowym, a na jednej z nich wysokie
okna sięgające od ziemi aż do sufitu. Panele na podłodze były jasne, pośrodku
stał długi mahoniowy stół, a przy nim sześć krzeseł o wysokich zielonych
oparciach o fikuśnych i przedziwnych, choć typowych dla Kapitolu kształtach- jedne
pofalowane po bokach, inne oparcie było okrągłe ze szklaną szybką w kolorze
błękitu pośrodku, a jeszcze inne kształtem przypominał kaktus, jednak
pozbawiony kolców. Zauważyłam jeszcze wielką sofę-rogówkę w kolorze
ostrego różu, a przed nim duży ekran telewizora plazmowego. Na ścianach wisiały
obrazy przedstawiające panoramę Kapitolu. Zarówno ja, Beatryce, Ananda i reszta
trybutów nie patrzyła na apartament z zainteresowaniem, ten widok był przecież
dla nas codziennością.
- Zapraszam do stołu! - zawołała Torii i siadła na jednym z
dziwnych krzeseł, zakładając nogę na nogę. Reszta dołączyła do niej chwilę
później i wszyscy zaczęli pałaszować kolację. Niespiesznie ruszyłam w stronę
stołu. Pochwyciłam jedynie ciepłą jeszcze bułeczkę i ruszyłam w stronę jednej z
sypialni. - Moja droga! Posiłki spożywamy przy stole! Czy w domu nie nauczono
cię kultury? - upomniała mnie oburzonym głosem. Zatrzymałam się na moment.
- Nie, nie nauczono - warknęłam, nawet nie odwracając się
twarzą w jej stronę.- Z resztą i tak nie jestem głodna - mruknęłam i
pomaszerowałam do jednego z pomieszczeń, szczelnie zamykając za sobą drzwi, nie
mając najmniejszej ochoty rozmawiać z kimkolwiek. Westchnęłam i przerwałam
pieczywo na pół. Wcisnęłam do ust jeden kęs i zaczęłam przeżuwać z wolna,
wpatrując się w widok za oknem. Światła. Gwar. Dźwięk przejeżdżających
samochodów. Śmiech i rozmowy ludzi. Muzyka. To wszystko tworzyło razem
niesamowitą kakofonię, do której już dawno zdążyłam przywyknąć i nie sądzę, że
dałabym radę nagle się od tego wszystkiego odciąć. Przez głupie Igrzyska.
W końcu połknęłam ostatni kawałek bułeczki, dlatego
otrzepałam się z okruszków i powłóczywszy nogami weszłam do łazienki.
Automatycznie rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic, wybierając opcję
masażu, szamponu różanego i olejku aromatycznego o zapachu mleka z
miodem. Po wybraniu odpowiednich przycisków stałam przez dłuższą chwilę w
bezruchu, tępo wpatrując się w szarą ścianę łazienki. Potem dopiero
zorientowawszy się, że ktoś właśnie wszedł do mojej sypialni zaczęłam namydlać
się i spłukiwać się wodą.
Gotowa wyszłam z pomieszczenia, przebrana w satynową,
seledynową bluzkę na ramiączkach i krótkich błękitnych spodenkach i ujrzałam
przed sobą swoją mentorkę, Katniss Everdeen. Uniosłam brwi, gdy ta popatrzyła
na mnie.
- Boisz się? - spytała cicho, a ja jedynie pokręciłam wolno
głową - To bardzo źle.
- Dlaczego? - kobieta popatrzyła się bez wyrazu na ścianę
naprzeciw łóżka. W końcu przygryzła dolną wargę.
- Podczas siedemdziesiątej czwartej edycji był pewien trybut
z dystryktu drugiego. Nazywał się Cato i był pewny siebie. Zbyt pewny siebie.
Zginął z mojej ręki - odrzekła.
- Ja nie chcę nikogo zabić. I nie zabiję - powiedziałam to
bardziej do siebie, niż do niej, ale pomimo to mentorka wybuchnęła śmiechem.
- Nie wierzę w twoje zapewnienia, że nikogo nie zabijesz.
Podczas swoich Igrzysk mówiłam to samo - mruknęła z lekkim uśmiechem, a potem
podniosła się z mojego posłania i ruszyła w kierunku drzwi - Jeśli jesteś
ciekawa, jak wypadła parada trybutów, przyjdź do salonu - rzuciła przez ramię,
po czym zamknęła za sobą drzwi.
Po chwili namysłu doszłam do wniosku, że warto byłoby
obejrzeć jak się zaprezentowałam na rydwanie. Wyszłam z pokoju i stanęłam za
sofą, krzyżując ręce na piersi. Popatrzyłam na ekran telewizora, na którym
zobaczyliśmy dopiero otwierające się wrota Centrum Odnowy. W końcu rydwany
wyjechały i ujrzałam siebie w towarzystwie Matta. Moja suknia niesamowicie
odbijała światła reflektorów i błysków fleszy aparatów fotograficznych, dzięki
czemu lśniłam, niczym diament, surowy i niezwykle spokojny u boku równie
olśniewającego chłopaka o łagodniejszym wyrazie twarzy. Po chwili widziałam jak
Matthew szepce mi coś na ucho dzięki czemu od razu się rozpromieniłam i
wyglądałam jeszcze piękniej, niż wcześniej. Popatrzyłam na inne rydwany.
Beatryce nie wyglądała tak niesamowicie, jak ja, a Ananda nawet nie wyróżniała
się z tłumu. Zwróciłam jedynie uwagę na dziewczynę, zapewne osiemnastoletnią,
na której głowie wystawała para spiczastych, białych kocich uszów, otoczona
krótkimi blond włosami. Miała bystre, zielone oczy i ostre, również kocie
pazury. Uśmiechała się szeroko i machała do tłumu uzbrojoną w pięć ostrych jak
brzytwy szponów dłonią. Popatrzyłam na jej ubranie. Jej stylistka postanowiła
przebrać ją w długie do kostek cętkowane futro, pod spodem nie zakładając na
nią nic. Jej partner wyglądał niemal jak kobieta. Miał duże, pełne usta, wąskie
oczy błądzące po publiczności, szczupły nos i wysokie kości policzkowe, a jego
długie włosy zaczesane były na bok. Z wyglądu wydawał mi się być chudy i
kościsty, jednak nie wiedziałam, co tak naprawdę kryje się pod jego czarnym
futrem, w które był ubrany.
Wraz z Torii żywo komentowałam kiczowatość niektórych
strojów i to wyśmiewałam się z sukienek dziewcząt z Kapitolu Dolnego- najmniej
zamożnej dzielnicy, to raz chwaliłam ubiór chłopców z Górnego. Można
powiedzieć, że bawiłam się nieźle, a nawet w kilku kwestiach zgadzałam się z
Beatryce, dziewczyną, której wcześniej bałam się najbardziej. Zaraz po Kocicy
ze Wschodu.
Relacja zakończyła się komentarzem Raphaela Linksa,
komentatora wydarzeń sportowych (o, ciekawe, czyżby Igrzyska były uznane za
zwykły sport?). Mężczyzna o jaskrawych różowych włosach i żółtych powiekach z
szerokim uśmiechem na ustach mówił o wyglądzie tegorocznych trybutów i
wspominał coś o domniemanym złagodzeniu zasad gry.
- Tak czy siak sobie poradzę - rzekła różowowłosa trybutka,
rozkładając się wygodniej na sofie.
- W to nie wątpię. Jesteś zapewne silniejsza od większości
dziewcząt - dziewczyna uśmiechnęła się, zadowolona z pochwały, a w jej oku
pojawił się groźny błysk.
- Po prostu traktuj to jak zwykłą grę. Nic więcej nie
trzeba. Wystarczy tylko trochę pewności siebie - dodała i wstała z kanapy,
przeciągając się mocno. Cała nasza gromadka popatrzyła jak bez słowa odchodzi w
kierunku swojego pokoju, delikatnie kręcąc biodrami - Dobrej nocy i do
zobaczenia jutro - wymruczała jeszcze i lekko zamknęła za sobą drzwi.
Słowa dziewczyny dały mi do myślenia. Rzeczywiście pewność
siebie doda mi odwagi i większej chęci do przeżycia. A Kocica?- zapytał mnie
irytujący głosik w głowie. Wzruszyłam ramionami, zapominając, że jestem w
towarzystwie innych trybutów, mentorki i Torii.
- Ona nie ma racji, prawda? - zapytała Ananda patrząc na
Katniss. Kobieta wzruszyła ramionami.
- Możliwe, że ma - odparła cicho i również wstała, udając
się do swojej sypialni. Torii, która zazwyczaj nadawała, jak katarynka, teraz
siedziała dziwnie cicha. Popatrzyłam się na nią, a ona w odpowiedzi posłała mi
piękny, szeroki uśmiech, który odwzajemniłam.
- Powinniście już się położyć, jest późno, a jutro czeka was
wielki dzień - zaćwierkała. Automatycznie wstałam i udałam się do siebie, tak
samo, jak reszta.
Leżałam jeszcze długo, zanim mogłam spokojnie zasnąć.
Dręczył mnie nie tylko strach, ale i również i pytania, co zrobić, aby móc
wygrać. Postanowiłam więc otworzyć się jakoś przed ludźmi i przestać pokazywać
im swoje humorzaste, cyniczne oblicze, a dać do zrozumienia, że jestem promienna, świeża i
miła. Bo jestem, choć duszę w sobie te cechy tak silnie, jak tylko mogę.
Dopiero na arenie stanę się groźna. Chcę, aby inni się mnie bali. Już jutro
trening i już tutaj im pokażę, że na mnie warto uważać. W końcu zasnęłam,
śniąc dziwne sny.
***
-Wstawaj, już ranek!- zbudziła mnie Torii swoim
typowym, radosnym tonem. Mruknęłam coś pod nosem i już miałam rzucić jej pełne
gniewu spojrzenie, kiedy przypomniałam sobie o swoim ciepłym obliczu.
Przetarłam lekko oczy i przybrałam łagodny wyraz twarzy, po raz pierwszy nie
marszcząc brwi.
- Dzień dobry - rzekłam i przeciągnęłam się mocno.
- Wskakuj pod prysznic, za pół godziny widzimy się na
śniadaniu - dodała oczarowana moim porannym zachowaniem.
Po szybkiej kąpieli przebrałam się w
przylegający top sportowy i wygodne spodnie, a później związałam włosy w
wysokiego kucyka, wychodząc już z pokoju. Uśmiechnęłam się promieniście do
wszystkich, którzy zdążyli już zasiąść przy stole i życzyłam im smacznego. W
końcu do stołu dosiadł się Keith, przecierając zaspane oczy. Meyer siedział,
wpatrując się tępo w swój talerz, a Matt, razem z Anandą i Torii prowadził żywą
dyskusję. Katniss popatrzyła się na mnie podejrzliwie, ale odwróciła wzrok, gdy
dołączyła się do nas Beatryce, posyłając mentorce szeroki uśmiech. Brunetka
uśmiechnęła się blado w odpowiedzi.
- Domyślam się, że jako Kapitolińczycy nie macie zbyt
wielkiego pojęcia o walce, dlatego radzę wam ćwiczyć walkę różną bronią, może
jakaś przypadnie wam do gustu - zaczęła poważnie mentorka. Keith popatrzył się
na nią z oburzeniem.
- Przecież ja doskonale władam nożem!
- Nie wątpię - kobieta mruknęła i wzruszyła
ramionami, a ja słuchałam jej dalszych wskazówek, jednocześnie zajadając się
naleśnikami z jagodami i bitą śmietaną, popijając posiłek gorącą czekoladą.
Po skończonym śniadaniu wszyscy udaliśmy się wraz z Katniss do
windy, która postanowiła odprowadzić nas na salę treningową. Postanowiłam
spróbować noży i łuków, ale nie byłam pewna, czy mój pomysł zostanie dobrze
przyjęty.
W żołądku czułam mocne skurcze, a moje serce waliło mi jak
młotem, ale nie dawałam tego po sobie poznać, posyłając innym łagodne uśmiechy.
Fajny rozdział, ciekawy i taki lekki w czytaniu... Eee... Nie wiem jak się wysłowić, taka nie ogarnięta jestem. Ale mi się podobało, czekam na next i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRozdział super ^_^
OdpowiedzUsuńPodobają mi się twoje opisy, jak przedstawiasz niektóre postacie, miejsca.
Wydaje mi się, że w gdzieśtam pomieszałaś czasy, dałaś nagle teraźniejszy (chyba jakoś przy tych przejazdach rydwanów xp)
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :D
Ach, i radzę wyłączyć tą weryfikacje obrazkową, czy jak to tam się nazywa xp bo strasznie wkurza
Fajny. Daj wiecej opisów "kocicy
OdpowiedzUsuńW następnym rozdziale chciałam trochę przybliżyć jej osobę, tak więc będzie więcej opisów Kocicy :)
UsuńDAJ WIĘCEJ!!!!!
OdpowiedzUsuńZnalazłam mały błąd - " Chcę, aby inni się mnie bali. Już jutro trening i już tutaj im 'pokarzę", że na mnie warto uważać. W końcu zasnęłam, śniąc dziwne sny." W wyrazie 'pokarzę' zamień "rz" na "ż" :)
OdpowiedzUsuńDobra, czytam dalej ^.^