Chłopcy
rzucają
dla zabawy
kamieniami
w żaby
Żaby
umierają
na poważnie
Erich Fried, "Bez humoru"
Przetarłam oczy w niedowierzaniu i po raz kolejny przeanalizowałam treść wiadomości Katniss. Czytając po raz setny słowa zapisane na kartce, te wciąż nie zmieniły swojego sensu. Poczułam ulgę, szybko jednak zastąpioną przez złość. Ulgę, że stąd znikniemy i pieprzone Igrzyska się zakończą, a złość o to, że głupi kapitolińczycy przez cały czas trwania walki na śmierć i życie myśleli, że wszystko jest ustawione, a my odgrywamy rolę w jakimś przedstawieniu. Westchnęłam głęboko. Tylko nie wrzeszcz, Ves, tylko nie wrzeszcz, nakazałam sobie w myślach i postanowiłam powiadomić o odkryciu Ottona.
Podpełzłam do chłopaka i szturchnęłam go w ramię. Z jego gardła wydobył się niemrawy, lecz pełen dezaprobaty pomruk, jednak mimo to wciąż spał jak zabity.
- Otto! - szepnęłam wciąż potrząsając jego ramieniem
- Daj spokój, powiesz mi rano. - Przewrócił się na drugi bok ciężko wypuszczając powietrze. Skoro nie chciał po dobroci, postanowiłam inaczej go wybudzić. Trzepnęłam chłopaka w głowę. Jego oczy gwałtownie się rozwarły ukazując złość. Przynajmniej się rozbudził - czy to naprawdę nie może poczekać do jutra? - wycedził przez zęby. Pokręciłam głową i podałam mu tackę z kurczakiem. Chciałam przed widzami zachować pozory, że nie jestem świadoma tego, czego właśnie się dowiedziałam. Skrawek papieru wcisnęłam pomiędzy udka nieszczęsnego zwierzęcia - kurczak, serio? Budzisz mnie w środku nocy, żeby podzielić się ze mną kurczakiem? - uniósł w górę jedną brew ukazując tym samym swoje zniesmaczenie i złość.
- Kartka - mruknęłam. Chłopak w geście zrozumienia kiwnął głową i sięgnął po wiadomość, jednocześnie biorąc w rękę mięso. Przeczytał po raz pierwszy. Przeczytał po raz drugi. Po raz trzeci i czwarty i tak samo jak ja wciąż nie mógł nadziwić się głupocie ludzi uważających siebie za "oświeconą, błyskotliwą i inteligentną społeczność".
- Prędzej zrobią powtórkę sprzed piętnastu lat, niż zwolnią trybutów z areny w trakcie finału - sarknął i oddał mi karteczkę.
- To się okaże. Nie chce mi się dalej wierzyć, że dali sobie wmówić, że to wszystko jest zabawą, a po skończeniu Igrzysk wszyscy wrócimy w podskokach do domu. Nie wiem jak było u ciebie na Dożynkach, ale u nas Torii Vernal powiedziała nam, że będziemy walczyć o sławę i bogactwo. Nie wspomniała nic o śmierci trybutów. Może to ich zmyliło? Jak myślisz?
Otto podrapał się po brodzie, na której widoczny miał już zarost.
- Myślę, że niczego się nie nauczyli od ostatnich Igrzysk - jego ton był bezlitosny. Miał rację. A przynajmniej tak mi się wydawało. Kapitolińczycy już nie pierwszy raz pokazali światu swoją lekkomyślność. Nie wiedząc co dalej ze sobą zrobić, usiedliśmy i postanowiliśmy posilić się podesłanym nam mięsem, odkrywając tym samym jak bardzo byliśmy głodni.
Jeśli nie wiesz jak zdefiniować słowa "byś głodnym jak wilk" i "jeść aż się uszy trzęsły" to z autopsji mogę przekazać - głód dosięgnął mnie tak nagle i tak dotkliwie, że widząc jedzenie nie byłam w stanie myśleć dalej o kartce podesłanej przez Katniss. Czułam, jak żałośnie skurczony żołądek domagał się posiłku burcząc okropnie, a dłonie trzęsły mi się z niecierpliwością, zanim każdy kolejny kęs dostał się do ust. Wspaniała woń jedzenia rozniosła się wokół nas, aż do ust naleciała mi ślinka, a oczy się posilały samym widokiem pysznego jedzenia. Coś niesamowitego.
Po skończonym posiłku zamieniliśmy się. Ja poszłam się przespać, a Otto wartował.
- Kartka - mruknęłam. Chłopak w geście zrozumienia kiwnął głową i sięgnął po wiadomość, jednocześnie biorąc w rękę mięso. Przeczytał po raz pierwszy. Przeczytał po raz drugi. Po raz trzeci i czwarty i tak samo jak ja wciąż nie mógł nadziwić się głupocie ludzi uważających siebie za "oświeconą, błyskotliwą i inteligentną społeczność".
- Prędzej zrobią powtórkę sprzed piętnastu lat, niż zwolnią trybutów z areny w trakcie finału - sarknął i oddał mi karteczkę.
- To się okaże. Nie chce mi się dalej wierzyć, że dali sobie wmówić, że to wszystko jest zabawą, a po skończeniu Igrzysk wszyscy wrócimy w podskokach do domu. Nie wiem jak było u ciebie na Dożynkach, ale u nas Torii Vernal powiedziała nam, że będziemy walczyć o sławę i bogactwo. Nie wspomniała nic o śmierci trybutów. Może to ich zmyliło? Jak myślisz?
Otto podrapał się po brodzie, na której widoczny miał już zarost.
- Myślę, że niczego się nie nauczyli od ostatnich Igrzysk - jego ton był bezlitosny. Miał rację. A przynajmniej tak mi się wydawało. Kapitolińczycy już nie pierwszy raz pokazali światu swoją lekkomyślność. Nie wiedząc co dalej ze sobą zrobić, usiedliśmy i postanowiliśmy posilić się podesłanym nam mięsem, odkrywając tym samym jak bardzo byliśmy głodni.
Jeśli nie wiesz jak zdefiniować słowa "byś głodnym jak wilk" i "jeść aż się uszy trzęsły" to z autopsji mogę przekazać - głód dosięgnął mnie tak nagle i tak dotkliwie, że widząc jedzenie nie byłam w stanie myśleć dalej o kartce podesłanej przez Katniss. Czułam, jak żałośnie skurczony żołądek domagał się posiłku burcząc okropnie, a dłonie trzęsły mi się z niecierpliwością, zanim każdy kolejny kęs dostał się do ust. Wspaniała woń jedzenia rozniosła się wokół nas, aż do ust naleciała mi ślinka, a oczy się posilały samym widokiem pysznego jedzenia. Coś niesamowitego.
Po skończonym posiłku zamieniliśmy się. Ja poszłam się przespać, a Otto wartował.
***
- Vesper, obudź się. - Syknięcie przy uchu było ostrzegawcze, dlatego otworzyłam oczy i momentalnie sięgnęłam po nóż leżący obok głowy. Dopiero potem najciszej jak umiałam podniosłam się z ziemi. Chłopak nie pozwolił mi jednak wychylać się zbytnio. Spojrzałam na niego pytająco, na co on pokręcił głową. Za chwilę miałam sama się przekonać.
Napięłam mięśnie w oczekiwaniu. Nie minęła jednak chwila, a na drodze wyłoniła się sylwetka Hadrii, oświetlona przez blask naszego dogasającego ogniska. Szła nieuzbrojona, Ręce trzymała w kieszeniach zaplamionej zaschniętą krwią kurtki. Zacisnęłam szczęki i popatrzyłam na chłopaka. Ten gestem nakazał mi przygotować się do zaatakowania od boku. Kiwnęłam głową i ruszyłam we wskazanym przez chłopaka kierunku.
Roślinność zaszumiała, mimo moich największych starań, by zachować ciszę. Zaklęłam w duchu widząc jak dziewczyna zastrzygła uszami, odwracając głowę w moją stronę.
- Kto tu jest? - Rozległo się pytanie. Pomimo jej bojowniczej i niczym nie przejmującej się postawy w jej głosie usłyszałam lekkie drżenie. No tak. Przecież straciła wszystkich swoich sojuszników. Jej prezencja różniła się od sylwetki wystrzałowej dziewczyny z wywiadu, czy doskonałej wojowniczki, jaką była podczas treningów.
Kocica zatrzymała się z jedną nogami lekko ugiętymi w kolanach. Gotowała się, by w razie niebezpieczeństwa uciec.
Wyszukałam w krzakach naprzeciwko stalowego spojrzenia oczu Ottona. Chłopak skinął lekko głową. Odpowiedziałam mu tym samym i nie zastanawiając się dłużej, oboje rzuciliśmy się w ataku partyzanckim na niczego niespodziewającą się dziewczynę.
Hadria pisnęła widząc dwa noże celowane w nią, jednak gdy rzuciłam w nią jednym z nich, tej udało się odskoczyć. Ostrze Ottona nawet jej nie drasnęło, dziewczyna nie dość że zrobiła błyskawiczny unik, to jeszcze zdążyła przy tym sięgnąć po leżący nieopodal mój nóż.
Tym razem jednak klinga broni chłopaka drasnęła ją w ramię, gdy ta podnosiła się. Stęknęła. Ja w tym czasie zaszłam są od tyłu. Dziewczyna znalazła się pomiędzy nami, przeskakując wzrokiem między moją, a jego twarzą, szukając jakiegoś wyjścia z sytuacji.
- To koniec, Hadrio - rzekłam, nie mogąc wciąż uwierzyć w to, jak los nam sprzyjał, pozwalając zapędzić w kozi róg najgorszą według nas rywalkę.
Kocica zacisnęła szczęki i zaczęła zaciskać i rozluźniać pięści. Nie zdążyłam jednak zarejestrować, kiedy ta rzuciła się na mnie z obnażonymi pazurami i typowym dla kotów sykiem. Ze zwinnością kota skoczyła na mnie, powalając mnie tym samym na plecy. Otton nie pozwolił jej jednak cieszyć się długo przewagą i chwyciwszy ją pod pachy, odciągnął Hadrię ode mnie. Dziewczyna syczała, kopała i wierzgała chcąc się wyswobodzić
- Zabij ją, teraz! No już! - wrzasnął chłopak, starając się utrzymać ją zamkniętą w żelaznym uścisku. Nic jej próby ucieczki jednak nie dały, dopóki nie usłyszeliśmy potężnego ryku fali wody. Chłód bryzy morskiej porwał nagle moje wyswobodzone z kucyka kosmyki włosów. Nasza zakładniczka zjeżyła się jak kot, a potem jakimś cudem dosięgła Ottona swoimi długimi pazurami.
- Udrapała mnie! - krzyknął, lecz mimowolnie ją puścił. Hadria uciekła nam. Nie to jednak było najgorsze, a ogromna fala, która zmierzała właśnie w naszą stronę.
Napięłam mięśnie w oczekiwaniu. Nie minęła jednak chwila, a na drodze wyłoniła się sylwetka Hadrii, oświetlona przez blask naszego dogasającego ogniska. Szła nieuzbrojona, Ręce trzymała w kieszeniach zaplamionej zaschniętą krwią kurtki. Zacisnęłam szczęki i popatrzyłam na chłopaka. Ten gestem nakazał mi przygotować się do zaatakowania od boku. Kiwnęłam głową i ruszyłam we wskazanym przez chłopaka kierunku.
Roślinność zaszumiała, mimo moich największych starań, by zachować ciszę. Zaklęłam w duchu widząc jak dziewczyna zastrzygła uszami, odwracając głowę w moją stronę.
- Kto tu jest? - Rozległo się pytanie. Pomimo jej bojowniczej i niczym nie przejmującej się postawy w jej głosie usłyszałam lekkie drżenie. No tak. Przecież straciła wszystkich swoich sojuszników. Jej prezencja różniła się od sylwetki wystrzałowej dziewczyny z wywiadu, czy doskonałej wojowniczki, jaką była podczas treningów.
Kocica zatrzymała się z jedną nogami lekko ugiętymi w kolanach. Gotowała się, by w razie niebezpieczeństwa uciec.
Wyszukałam w krzakach naprzeciwko stalowego spojrzenia oczu Ottona. Chłopak skinął lekko głową. Odpowiedziałam mu tym samym i nie zastanawiając się dłużej, oboje rzuciliśmy się w ataku partyzanckim na niczego niespodziewającą się dziewczynę.
Hadria pisnęła widząc dwa noże celowane w nią, jednak gdy rzuciłam w nią jednym z nich, tej udało się odskoczyć. Ostrze Ottona nawet jej nie drasnęło, dziewczyna nie dość że zrobiła błyskawiczny unik, to jeszcze zdążyła przy tym sięgnąć po leżący nieopodal mój nóż.
Tym razem jednak klinga broni chłopaka drasnęła ją w ramię, gdy ta podnosiła się. Stęknęła. Ja w tym czasie zaszłam są od tyłu. Dziewczyna znalazła się pomiędzy nami, przeskakując wzrokiem między moją, a jego twarzą, szukając jakiegoś wyjścia z sytuacji.
- To koniec, Hadrio - rzekłam, nie mogąc wciąż uwierzyć w to, jak los nam sprzyjał, pozwalając zapędzić w kozi róg najgorszą według nas rywalkę.
Kocica zacisnęła szczęki i zaczęła zaciskać i rozluźniać pięści. Nie zdążyłam jednak zarejestrować, kiedy ta rzuciła się na mnie z obnażonymi pazurami i typowym dla kotów sykiem. Ze zwinnością kota skoczyła na mnie, powalając mnie tym samym na plecy. Otton nie pozwolił jej jednak cieszyć się długo przewagą i chwyciwszy ją pod pachy, odciągnął Hadrię ode mnie. Dziewczyna syczała, kopała i wierzgała chcąc się wyswobodzić
- Zabij ją, teraz! No już! - wrzasnął chłopak, starając się utrzymać ją zamkniętą w żelaznym uścisku. Nic jej próby ucieczki jednak nie dały, dopóki nie usłyszeliśmy potężnego ryku fali wody. Chłód bryzy morskiej porwał nagle moje wyswobodzone z kucyka kosmyki włosów. Nasza zakładniczka zjeżyła się jak kot, a potem jakimś cudem dosięgła Ottona swoimi długimi pazurami.
- Udrapała mnie! - krzyknął, lecz mimowolnie ją puścił. Hadria uciekła nam. Nie to jednak było najgorsze, a ogromna fala, która zmierzała właśnie w naszą stronę.
*
Mówią, że lepiej późno, niż wcale.
Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się napisać końcówkę tej historii, jednak przy moim zapale coś czarno to widzę... :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz